Wybuch walk w stolicy Polski w sierpniu 1944 roku stanowi olbrzymie zagrożenie nie tylko dla niemieckiej 9. Armii gen. Nikolausa von Vormanna, walczącej z Armią Czerwoną o utrzymanie odcinka środkowej Wisły, otwierającego najkrótszą drogę do Berlina. Zagraża również stabilności całego frontu wschodniego. Warszawa jest w tym czasie najważniejszym węzłem komunikacyjnym, przez który nieprzerwanie płyną na front wschodni tony zaopatrzenia i różnego rodzaju uzupełnień.
26 lipca Niemcy opanowują panikę. Do miasta wracają ewakuowane uprzednio oddziały niemieckiej policji i SS. Dzień później Hitler mianuje komendanta wojennego miasta, wyznaczając na to stanowisko gen. por. lotn. Reinera Stahela.
Pierwsze wiadomości o wybuchu Powstania Warszawskiego wywołują wściekłość i bezwzględne reakcje najwyższych władz III Rzeszy. Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler, przekazując wydany przez Hitlera rozkaz zniszczenia miasta, dodaje: „Każdego mieszkańca należy zabić (w tym również kobiety i dzieci), nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”. Wysyła on również depeszę do komendanta obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen z rozkazem zgładzenia więzionego tam dowódcy AK gen. Stefana Roweckiego „Grota”.
Siły garnizonu warszawskiego liczą nie więcej niż 20 tys. żołnierzy, są więc zbyt szczupłe, by skutecznie spacyfikować Powstanie. Pierwsze oddziały niemieckie zaczynają napływać do miasta już 3 i 4 sierpnia. Sukcesywnie wzmacniane jednostki, skupione w Korpsgruppe gen. Ericha von dem Bacha, w szczytowym okresie osiągają liczebność niemal 50 tys. żołnierzy. Wehrmacht wspierają siły policyjne, SS oraz jednostki kolaboranckie, złożone z Rosjan, Ukraińców, Łotyszy, Litwinów, Azerów, a także przychylnych Powstańcom Węgrów.
Natarcie niemieckie, którego celem jest opanowanie dwóch głównych arterii przelotowych stolicy, rozpoczyna się 5 sierpnia. Zadanie to wykonuje grupa pod dowództwem Gruppenfuehrera SS i gen. policji Heinricha „Heinza” Reinefartha. W jej skład wchodzą przede wszystkim oddziały rosyjsko-ukraińskiej brygady RONA, dowodzonej przez Brigadefuehrera SS Bronisława Kamińskiego, oraz brygady Standartenfuehrera SS Oskara Dirlewangera, złożonej z kryminalistów. Masowe egzekucje na Woli i Ochocie składają się na akt ludobójstwa cywilnych mieszkańców Warszawy, jedną z największych niemieckich zbrodni, popełnionych w trakcie II wojny światowej. Ludobójstwo ludności cywilnej trwa kilka następnych dni. Powstrzymuje ją nieco chęć wykorzystania pojmanych przy robotach przymusowych. Ale do końca walk w całej Warszawie dochodzi do masowych egzekucji w szpitalach powstańczych, zajmowanych przez Niemców. Niejednokrotnie też cywile, szczególnie kobiety, giną, pędzeni przed czołgami, jako żywa osłona żołnierzy nacierających na powstańcze barykady. Z reguły Niemcy rozstrzeliwują też na miejscu pojmanych Powstańców.
Dowództwo niemieckie rzuca do walki wszystkie możliwe środki techniczne, wykorzystując m.in. nowoczesne moździerze rakietowe kalibru 380 mm, wyrzutnie rakietowe z pociskami zapalającymi i burzącymi, nazywane przez warszawiaków, ze względu na wydawany dźwięk, „krowami” lub „szafami”. W trakcie dwóch miesięcy walk dużą rolę zarówno w walce z Powstańcami, jak i w niszczeniu miasta odgrywa lotnictwo niemieckie, wykonując ponad 1400 lotów bojowych. Najpotężniejszą jednak bronią, użytą do zdławienia polskiego oporu, jest samobieżny moździerz oblężniczy Karl-Morser Geraet 040 - „Ziu” kaliber 600 mm, którego pociski niszczą z łatwością nawet kilkupiętrowe bloki. Zarówno Powstańców, jak i ludność cywilną niezwykle skutecznie nękają też niemieccy strzelcy wyborowi, nazywani „gołębiarzami”.
Mimo tak ogromnej przewagi wroga, przez 63 dni Powstańcy stawiają heroiczny opór, zadając nieprzyjacielowi poważne straty. Historycy wojskowości przyrównują Powstanie Warszawskie do walk, jakie toczono o Stalingrad czy Berlin, bowiem straty wojsk niemieckich, poniesione w stolicy Polski w 1944 roku, według raportu von dem Bacha wynoszą 10 tys. zabitych, 7 tys. zaginionych oraz 15 tys. rannych. Większe ofiary Niemcy ponosili tylko na froncie wschodnim. Reichsfuehrer SS Himmler stwierdził, że: „walka ta jest najcięższą spośród tych, jakie prowadziliśmy od początku wojny”.